środa, 29 czerwca 2011

WINTERCRAFT


"Księga jest sporych rozmiarów, gruba i oprawiona w skórę barwioną niegdyś na czerwono. Z biegiem lat kolor przybrudził się i ściemniał, tylko pośrodku - tam, gdzie znajduje się nazwa księgi można jeszcze domyślać się oryginalnego kolorytu. Napis jednak nie uległ wpływowi czasu i lśnił złotem, jak za czasów młodości magicznej księgi. Emanował też lekką, czarodziejską poświatą, kiedy w pobliżu znajdowała się osoba o magicznych zdolnościach.
Zajrzyjmy do środka. Jeśli księga pozwoli nam się otworzyć, zobaczymy pożółkłe ze starości stronice noszące ślady wielokrotnych prób (udanych i tych mniej udanych) użycia magii w niej zawartej. Wiele kartek jest nadpalonych i poplamionych różnymi substancjami będącymi składnikami tajemnych formuł. Jest tam też sporo dopisków robionych przez wieki, przez kolejnych posiadaczy tej cennej księgi.
Zamknijmy teraz księgę i zatrzaśnijmy metalowe, pięknie rzeźbione okucia. Zbyt długie wpatrywanie się w czarodziejskie zaklęcia może doprowadzić do pomieszania zmysłów osoby o niezbyt długim stażu czarodziejskim. Niech księgę otworzy osoba do tego powołana."

To moja własna interpretacja wyglądu księgi w odpowiedzi na nakanapowe pytanie konkursowe, które brzmiało:
"W opisie książki jest mowa o zaginionej księdze magicznej, która zawiera mroczny sekret… Jak według ciebie wygląda ta księga?"

Konkurs odbył się już jakiś czas temu, książka też już została przeczytana dość dawno, ale musiałam nabrać chyba do niej trochę dystansu. Dlaczego? No właśnie. Piękna i tajemnicza okładka, mroczny i zagadkowy opis sprawiły, że wyobraziłam sobie niesamowicie wciągającą i zaskakującą przygodę podczas czytania. No i niestety, książka nie do końca sprostała moim oczekiwaniom. Momentami bardzo przewidywalna akcja, niezbyt skomplikowane charaktery postaci i powtarzalność niektórych sekwencji, dzięki którym miałam wrażenie, że autorka na siłę chce wpłynąć na pojemność książki skutecznie pozbawiły mnie części z przyjemności delektowania się lekturą. A najbardziej drażniąco działały na mnie kolejne ucieczki głównej bohaterki, Kate i próby ratowania się nawzajem z jej przyjacielem Edgarem, które kończyły się zwykle pojmaniem jednego lub drugiego. Nie jest to zła książka, może to ja zbyt dużo się po niej spodziewałam. Ogólnie pomysł jest świetny. Podziemne miasto robi niesamowite wrażenie, starożytne kręgi z tajemniczymi symbolami i ich działanie również. I najbardziej wiarygodna ze wszystkich bohaterów jest postać Silasa, który miał być bohaterem raczej negatywnym a zdarzają się momenty, kiedy nawet zaczyna budzić sympatię czytelnika. Może dlatego, że autorka, jako jednemu z nielicznych przypisała dość wyraziste uczucia.
Choć pięknie zdobi półkę, to dla mnie jest to książka na jeden raz.

"Wintercraft" Jenna Burtenshaw
Serdecznie dziękuję serwisowi nakanapie.pl

2 komentarze:

  1. Podoba mi się Twoja interpretacja magicznej księgi :) Co do samej powieści, wcale nie jestem zdziwiona, że napisałaś o niej w taki, a nie inny sposób. Sama spotkałam się z wieloma niezbyt przychylnymi recenzjami. Cóż, kiedyś miałam ochotę ją kupić, chyba ze względu na to, że okładka jest interesująca (chociaż fabuła również zapowiadała się ciekawie), ale jak to się mówi: nie oceniaj książki po okładce. Może sięgnę kiedyś po nią, żeby sprawdzić, czy i ja zawiodę się na prozie Jenny Burtenshaw...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też bardzo chciałam ją mieć ze względu na okładkę i opis, ale chybabym żałowała gdybym ją kupiła. "Wintercraft" jest debiutancką powieścią Jenny Burtenshaw. Wierzę w to, że jej następne książki będą coraz lepsze, bo kobieta ma świetne pomysły.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń