Pamięć jest zawodna, dlatego postanowiłam zapisywać swoje wrażenia po przeczytaniu książek.
wtorek, 21 stycznia 2014
SZOFAR ZABRZMIAŁ
Szofar – instrument dęty wykonany z rogu zwierzęcego – był dla Żydów niczym głos Boga, za którym podążali jak posłuszne stado owiec. Bohaterowie powieści Francine Rivers „Szofar zabrzmiał” również pragnęli usłyszeć czysty i wyraźny głos w ich duszy, który podpowie im jak żyć zgodnie z wolą bożą. Dla niektórych był to tylko szept, dla innych dźwięk wyraźny i stały a jeszcze inni zagłuszali go swoimi pragnieniami i ambicjami, które z czasem stawały się motorem ich życia zastępując więź z Bogiem.
Centerville, małe miasteczko w Kalifornii, w którym toczy się akcja powieści było siedzibą małej społeczności chrześcijańskiej, która właśnie stanęła w obliczu utraty zabytkowego kościoła, na którego utrzymanie nie starczało już środków. Społeczność starzała się, nowych członków nie przybywało a pastor, który sprawował swoje powinności od czterdziestu lat znalazł się w szpitalu i nie było nadziei na to, że wróci do czynnej służby. Ostatnią deską ratunku mógł być charyzmatyczny, młody i pełen wiary nowy pastor i do takiego zwrócili się o pomoc starsi zboru w Centerville.
Dla Paula Hudsona taka propozycja była niczym głos z nieba. Od dawna modlił się o powołanie na pastora. W Centerville Paul i jego rodzina odnaleźli swoje miejsce na ziemi, gdzie z ochotą i radością mogli służyć Panu. Swoje obowiązki spełniali gorliwie i ze szczerego serca, więc nie minęło wiele czasu, jak do kościoła zaczęli zaglądać z ciekawością i zostawać na stałe nowi członkowie. Paul miał coraz więcej pracy i nowych obowiązków. Jego żona, Eunice, wychodząc za pastora z nieskazitelnym, chrześcijańskim rodowodem wiedziała, że nigdy nie będzie miała męża tylko dla siebie. Była wierną i oddaną żoną, która cierpliwie służyła mężowi jak i kościołowi. Zawsze była gotowa usunąć się na bok, na rzecz tych, którzy bardziej od niej potrzebowali dobrej rady, nauki czy pocieszenia. Nie minęło jednak dużo czasu od ich przyjazdu do Centerville, kiedy Eunice zorientowała się, że ona i ich synek Tim zostali strąceni na sam dół listy priorytetów Paula. Poczuła się odrzucona.
Nie tylko Eunice zauważyła, że wraz z wzrostem kościoła rosły ambicje jej męża. Również starsi, którzy powołali go na to stanowisko przestali nadążać za zmianami stając się tym samym przeszkodą na drodze do postępu.
Francine Rivers w doskonały sposób ukazuje, że ludzie potrzebują żyć zgodnie z jakimiś wartościami, które ich wzbogacają, umacniają i uszczęśliwiają. Dla jednych będzie to rodzina, dla innych wiara a jeszcze inni postawią na bogactwo. Tylko od nas zależy, czy wybierzemy coś, co uczyni nasze życie naprawdę ważnym i treściwym.
W powieści występuje wielu bohaterów, którzy są jednocześnie narratorami i każdy z nich ma do przekazania jakieś przeżycia i emocje. Charaktery są zróżnicowane i bardzo prawdziwe, co sprawia, że czytelnik łatwo się z niektórymi identyfikuje. Akcja szybko podąża naprzód i mimo, że książka jest dość obszerna objętościowo, bo liczy ponad sześćset stron, to często zaskakuje nie pozostawiając czasu na nudę. Autorka nie szczędzi czytelnikowi wzruszeń, czasem do łez.
Książkę tę czytało mi się bardzo dobrze, mam jednak do niej kilka zastrzeżeń. Jestem osobą, która raczej chłonie treść niż wgłębia się w literówki, czy inne drobne niedoskonałości lektury, jednak w tym przypadku muszę o tym napisać, bo jeśli już ja je zauważyłam, to chyba jest coś na rzeczy. Po pierwsze, najbardziej denerwowały mnie zdania w dialogach kończące się myślnikami. Wydaje mi się, że coś tam zostało urwane, zjedzone i w efekcie niewydrukowane. Po drugie literówki. A po trzecie nagminne wymienianie marek wszelakich sprzętów. Zegarek marki Rolex i płaszcz od Armaniego mogą mieć oczywiście jakiś wpływ na wyobraźnię, ale kilkukrotne nadmienianie w krótkim czasie, że samochód był marki DeSoto, kije golfowe marki Ping, zamrażarka marki Coleman i wiele, wiele innych jest moim zdaniem nużące.
Niemniej książka „Szofar zabrzmiał” jest pełna lekcji, jak postępować by żyć w zgodzie z sobą i własnym sumieniem. Mówi też jak ważna jest troska o drugiego człowieka, bez względu na to, czy jest bogaty, czy biedny, stary czy młody. Dlatego tę wartościową lekturę polecam każdemu, bez względu na wiek, płeć czy wyznanie.
"Szofar zabrzmiał" Francine Rivers - za książkę serdecznie dziękuję portalowi nakanapie.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapraszam na recenzję książki J. Pilcha "Pod Mocnym Aniołem", a przy okazji na ciekawy blog o książach
OdpowiedzUsuńhttp://niepoczytelnia.blogspot.com/
Po przeczytaniu "Tamar" polubiłam styl autorki. Chciałabym zapoznać się także z innymi jej książkami :)
OdpowiedzUsuńJa również, tym bardziej, że pozostałe książki F. Rivers mają zdecydowanie lepsze opinie niż "Szofar..." :)
Usuńale jednak polecasz? ;)
UsuńPolecam, bo mnie się podobała. Jak przeczytam inne książki tej autorki będę mogła sama wyrobić sobie zdanie, czy "Szofar..." jest jedną z lepszych, czy gorszych. Na razie pozostaje mi sugerować się opiniami innych recenzentów :)
Usuńhejka fajnie tu u ciebie, aż zachęcasz do czytania, chetnie tu zostane na dluzej :)
OdpowiedzUsuńWitaj:) Bardzo fajnie prowadzisz bloga. Ładne Zdjęcia.
U mnie moja pasja rękodzieło - ozdoby wielkanocne, poduszki, decoupage, butelki, stroiki, moje obrazy .... zapraszam !
http://lesia-rekodzielo.blogspot.com
Ja próbuje rozprzestrzenić swojego bloga po sieci, jeżeli byłabyś tak miła to proszę o wstawienie mojego linku do siebie, może zechcesz dodać się do grona obserwatorów, pozostać na dłużej, ocenić poprzez komentarz, lub poprostu zajrzeć :) Dziękuję !
postaram się odwdzięczyć :))