poniedziałek, 24 października 2016

"Kwiaty na poddaszu"





O tej książce słyszałam dużo wcześniej. Czytałam z zainteresowaniem opinie, recenzje na blogach i fragmenty. Zaciekawiły mnie na tyle, że postanowiłam ją przeczytać. Raz nawet byłam bliska kupienia jej. Długo stałam przy półce i trzymałam w ręku, jednak coś kazało mi ją odłożyć z powrotem. W końcu przyszedł ten moment, że mogłam w ciszy i spokoju, z wypiekami na twarzy zagłębić się w historię rodziny Dollangangerów. I muszę przyznać otwarcie, że wypieki pozostały do końca!

Virginia C. Andrews stworzyła poruszającą do głębi opowieść i rozumiem, dlaczego stała się bestsellerem. Głównymi bohaterami jest szczęśliwa i kochająca się rodzina z dwójką dzieci. Z czasem pojawiają się jeszcze bliźnięta, co jeszcze mocniej cementuje ich związek. Jednak to nie jest baśń i szczęście pryska w jednej chwili, gdy w wypadku ginie ojciec rodziny. Na idealnym wzorze, jaki tworzyło życie Dollangangerów pojawiają się kolejno rysy i z każdej z nich, niczym czarne złowieszcze macki, wypełzają skrywane tajemnice. Nagle dom, który był opoką i bezpiecznym schronieniem dla dzieci, już nie należy do nich. W krótkiej chwili zostają z kilkoma walizkami całego dobytku, wśród którego brakuje nawet drogocennych pamiątek po ojcu. Jest tylko jedno miejsce, do którego mogą się udać po ratunek. Matka wyjawia im, że mają dziadków, o których do tej pory nie wiedzieli. Co więcej, są oni bajecznie bogaci. Tylko dlaczego dzieci wyruszają w podróż nocą i jak niechciani intruzi wpuszczani są w wielkiej tajemnicy mało używanym wejściem na strych?

Z każdą stroną książki misterna pajęczyna zdarzeń nabiera coraz to nowych wątków i staje się coraz trudniejsza do przerwania. Autorka snuje przed czytelnikiem historię niewiarygodną i przepełnioną emocjami. Niejednokrotnie wzrusza do łez.

Narratorką jest dziewczynka, Cathy, której marzeniem jest zostać baletnicą. Jej starszy brat pragnie zostać lekarzem. Te jasno sprecyzowane i konkretne marzenia pomagają im przejść przez doświadczenia, na jakie skaże je los. Jednak najbardziej bolesne jest to, że ten los nie jest ślepy. Jego oblicze to twarz osoby, której dzieci bezkrytycznie ufały.

"Kwiaty na poddaszu" to opowieść, którą czyta się jednym tchem. Polecam wszystkim żądnym wzruszeń czytelnikom.
Oczywiście szybko dowiedziałam się, że historia Dollangangerów ma swoją kontynuację i nie mogłam oprzeć się chęci poznania dalszych ich losów. Sięgnęłam więc po "Płatki na wietrze".


I co?
Prawdę mówiąc nie wiem, co napisać, bo całą recenzję mogę streścić w jednym słowie: "rozczarowanie".
Nie lubię odkładać książki w połowie nie przeczytanej, ale tu miałam na to ogromną ochotę. Dobrnęłam więc do końca, ale chyba nikt nie zmusi mnie do przeczytania dalszych części, bo i takowe są.

Pomiędzy tymi dwiema częściami jest ogromna przepaść. Rozumiem, że dziewczyna po ciężkich przejściach w dzieciństwie może być emocjonalnie rozbita, ale zachowanie Cathy bywa zupełnie niezrozumiałe. Los podsuwa jej coraz to nową szansę na dostatnie i spokojne życie, ale ona to konsekwentnie odrzuca. W imię czego? Nie wiem. Początkowo rozumiem, że jest to chęć zemsty i tylko to jest celem jej życia, ale kiedy przychodzi co do czego, Cathy raptem rezygnuje z planów ( swoją drogą zupełnie dziwnych ). Najbardziej drażniło mnie jednak niezdecydowanie bohaterki. Na jednej stronie zdaje sobie sprawę, że nigdy kogoś nie pokocha a za kilka stron tego samego mężczyznę kocha całym sercem, na kolejnej zaś czuje raptowny impuls, że kocha kogoś innego. Zaraz potem stwierdza, że zawsze kochała jednak zupełnie inną osobę. Taki kołowrotek uczuć jest prowadzony z mniejszą lub większą intensywnością przez całą książkę.
 Z grubsza fabuła się jako tako trzyma, gdyby ująć w skrócie całą historię, ale wątki, którymi wypełniła powieść autorka  i sposób w jaki to zrobiła po  prostu irytują. Drażnią również liczne powtórzenia sugerujące, że opowieść powstała w pośpiechu. Mam wrażenie, że książka jest napisana na siłę, żeby wypełnić powstałą lukę na rynku wydawniczym i pociągnąć dłużej na opinii bestsellera, którą osiągnęła pierwsza część.
  Jak wiadomo są gusta i guściki, więc znalazłam też pozytywne opinie "Płatków na wietrze" . Ja polecam tę książkę tylko literackim masochistom.

4 komentarze:

  1. Jestem ogromnie zaintrygowana tą serią i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją poznać. Co prawda mam już pierwszy tom na swojej półce, tylko niestety z wolnym czasem u mnie krucho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyrysiu, ja też byłam ciekawa tej serii po licznych recenzjach swojego czasu na blogach. Los chciał, że mogłam zabrać się za czytanie długo później, niemniej moja ciekawość tylko rosła z czasem. Po rozczarowaniu drugą częścią raczej na niej zakończę cały cykl, niemniej pierwszy tom polecam, a reszta to już kwestia gustu :)

      Usuń
  2. Great article. Thanks for sharing this blog.
    Have a woderful day تزریقات در منزل

    OdpowiedzUsuń